W poniedziałek po południu doszło do pożaru mieszkania przy ul. Kołłątaja w Siemianowicach Śląskich. Z budynku ewakuowano 4-letnie dziecko, które pomimo podjętej reanimacji - niestety zmarło.
[AKTUALIZACJA - 6 lutego, godz. 11:00]
Na miejscu śledczy pod nadzorem prokuratora oraz wspólnie z biegłym z zakresu pożarnictwa przeprowadzili oględziny mieszkania. Ze wstępnych ustaleń wynika, że źródło ognia znajdowało się w pomieszczeniu, w którym odnaleziono dziecko. Zabezpieczono tam również zapalniczkę. Mundurowi ustalili, że trójka rodzeństwa była w domu sama, a gdy wybuchł pożar. Z mieszkania udało uciec 12-latce i jej o 5 lat młodszemu bratu. Niestety z uwagi na ogień nie udało im się dotrzeć do najmłodszego brata. Matka z partnerem w tym czasie pojechała załatwiać sprawy urzędowe. Z jej relacji wynika, że nie było ich kilkadziesiąt minut. Mundurowi zbadali stan trzeźwości kobiety-była trzeźwa. Wszelkie okoliczności i przebieg tego tragicznego pożaru zostaną wyjaśnione w trwającym postępowaniu przygotowawczym.
Tragedia w Siemianowicach Śląskich
Dziś, 5 lutego ok. godziny 13:00 siemianowiccy strażacy dostali zgłoszenie o pożarze mieszkania w budynku wielorodzinnym, przy ulicy Kołłątaja w Siemianowicach Śląskich.
Na miejsce skierowano 9 zastępów PSP - 25 strażaków. Przed przyjazdem straży, ok. 20 osób samodzielnie podjęło ewakuację z palącego się budynku. Strażacy ewakuowali 4-letnie dziecko. Mimo podjętej reanimacji nie udało się go jednak uratować. Nikt poza dzieckiem nie znajdował się już w budynku.
Na ten moment nie znamy przyczyny tego zdarzenia.
- Trwają czynności polegające na wyjaśnieniu, co było główną przyczyną pożaru. Sprawę prowadzi Policja - mówił kpt. Sebastian Karpiński, Oficer Prasowy PSP w Siemianowicach Śląskich.