Internetowe reklamy obiecujące szybki i pewny zysk ze spekulacji na rynku papierów wartościowych są pułapką zastawioną na osoby bez specjalistycznej wiedzy. Skuszeni wizją dochodu "bez ryzyka", internauci nie zdają sobie sprawy, że od początku są ofiarami oszustwa. Niestety, przekonują się o tym dopiero wtedy, gdy ich oszczędności znikają bez śladu.
Fałszywa inwestycja, prawdziwa strata
Kolejna ofiara tego rodzaju przestępstwa to 68-letnia mieszkanka Siemianowic Śląskich. Kobieta natrafiła w sieci na reklamę inwestycyjną, która wykorzystywała wizerunek Prezydenta RP i Orlenu, co miało dodać jej wiarygodności. Po kliknięciu w ogłoszenie i wypełnieniu wniosku skontaktował się z nią rzekomy doradca finansowy. Namówił ją do wpłaty pieniędzy oraz instalacji aplikacji umożliwiającej śledzenie inwestycji.
"Doradca" prowadził ją prosto do straty
Początkowo kontakt z doradcą wydawał się profesjonalny. Kobieta wykonywała jego polecenia, przekonana, że jej środki pracują na przyszły zysk. Kluczowy moment nastąpił, gdy usłyszała, że powinna dokonać wypłaty rzekomych zarobków. Aby to zrobić, miała wprowadzić w bankowości elektronicznej specjalny kod otrzymany od doradcy i przez kolejną dobę nie logować się na swoje konto. Następnego dnia otrzymała SMS-a z banku z informacją o możliwości podpisania umowy pożyczki. Zaniepokojona zalogowała się do bankowości i odkryła, że z jej konta zniknęło blisko 13 tysięcy złotych.
Oszuści wykorzystują brak ostrożności
Dopiero wtedy kobieta zorientowała się, że padła ofiarą oszustwa. Natychmiast skontaktowała się z bankiem i zablokowała dostęp do konta oraz kart, ale pieniędzy nie udało się odzyskać. Ten przypadek jest kolejnym przykładem na to, że nie każda internetowa oferta inwestycyjna jest bezpieczna. Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji warto skonsultować się z rodziną lub specjalistą, by uniknąć strat.