Wiadomości z Siemianowic Śląskich

Jest zbyt chory na więzienie, ale nadal oszukuje ludzi

  • Dodano: 2018-08-16 16:45

Mężczyzna, który zajmuje się sprzedawaniem samochodów sprowadzanych z Niemiec, oszukuje ludzi. Jednak nie spotkała go kara, bo jest zbyt chory na więzienie.

Jak podaje Polsat News, Robert B to mężczyzna zajmujący się handlem samochodami sprowadzanymi z Niemiec. Jednak jego biznes nie jest uczciwy. Zawiera on umowy, pobiera zaliczki, a nawet całe kwoty, lecz klienci nie otrzymują zakupionego pojazdu. Jednym z pokrzywdzonych jest Krzysztof Radzikowski, który chciał kupić do spółki z rodzicami Audi A8.

„Postanowiliśmy kupić lepszy samochód ze względu na chorobę męża, ze względu na wyjazdy na leczenie do Wrocławia, Łodzi, Warszawy, żeby mu ulżyć w chorobie. Niestety nas oszukano i do dziś nie mamy pieniędzy ani samochodu. Mąż przelał mu na konto 80 tys. zł, musiał dopłacić 14 tys. zł, a syn dopłacił jeszcze 17 tys. zł” - mówiła dla Polsatu Zuzanna Radzikowska, matka pana Krzysztofa.

Rodzina do tej pory nie otrzymała ani samochodu ani pieniędzy, które w niego zainwestowała. Pan Krzysztof postanowił zgłosić sprawę na policję i do prokuratury. Okazało się, że ofiar Roberta B. jest więcej. Jak opowiada jedna z pokrzywdzonych osób, mężczyzna początkowo sprowadził zamówiony samochód, ten jednak po ponad miesiącu użytkowania trafił do mechanika. W ramach rekompensaty Robert B. zobowiązał się zabrać zepsuty samochód i sprowadzić Skodę Octavię z 2012 roku. Właściciel auto nie otrzymał.

Aleksander H, bo tak przedstawiał się swoim klientom, zalega także ze spłacaniem długów. Jego sąsiad, Adam Przybylski, opowiedział Polsatowi swoją historię z oszustem.

„Zadzwonił, żeby mu udzielić pożyczki na 115 tys. zł. Rzekomo sprowadzał jakąś partię samochodów i potrzebował na zapłatę podatku akcyzowego. Pożyczyłem mu te pieniądze. Następnie, za dwa tygodnie była kwota 57 tys. zł, bo mu brakło, ale też miał to w ciągu tygodnia zwrócić” - mówi Przybylski.

Od dwóch lat pan Adam czeka na zwrot 265 tys. zł. Podpisał ugodę z Robertem B., zgodnie z którą ten miał oddawać pieniądze w ratach, jednak to nie poskutkowało. To nie wszystko. Sąd w Siemianowicach Śląskich skazał go na dziewięć miesięcy więzienia, lecz mężczyzna wciąż jest na wolności, ponieważ jego obrońca złożył wniosek o odroczenie wykonania kary. Sąd zwrócił się do biegłego z zakresu chirurgii, a ten stwierdził, że skazany nie powinien odbywać kary pozbawienia wolności, bo to zagrażałoby jego zdrowiu, a nawet życiu.

„Jest tak chory, że pali papierosy, jeździ z rodzinką na wakacje, do nas przyjeżdżał. Wsiada w samochód i jeździ po Polsce. Co tydzień gra w piłkę z kolegami, ostatnio przerobił kogoś na jakieś opony i tachał te koła po dwadzieścia kilka kilo. Chyba nie jest więc tak ciężko, żeby nie mógł posiedzieć” - opowiada Polsatowi Krzysztof Radzikowski.

Aktualnie w Sądzie Rejonowym w Tarnowskich Górach toczą się sprawy innych poszkodowanych, ale tamtejszy sąd także nie widzi podstaw do aresztowania Roberta B. Reporter Polsatu próbował skontaktować się z mężczyzną, lecz ten był z rodziną na wakacjach. W rozmowie telefonicznej  zadeklarował, że chce się spotkać i odnieść do całej sytuacji. Umówił się na spotkanie 13 sierpnia, ale ostatecznie je odwołał, twierdząc, że musi skonsultować się z adwokatem.


Źródło: Sylwia Szafranek

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu Siemianowice.net.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również